Wyspa Rømø nie była w planach, a wcześniej nawet nie wiedziałem o jej istnieniu. Zauważyłem ją podczas planowania trasy na kolejny dzień wyprawy rowerowej, a moją uwagę zwrócił długi most łączący wyspę z lądem. Było mi tam po drodze, więc pojechałem go zobaczyć. Na miejscu okazało się, że to nie jest most, ale wał ziemny, po którym prowadzi droga oraz linia energetyczna. Skręciłem w tę drogę po przejechaniu niecałych 10 kilometrów znalazłem się na wyspie otoczonej wodami Morza Północnego. Wyspa nie jest duża: ma 6 km szerokości i około 20 km długości. Gdy wjechałem wgłąb niej otoczyły mnie wrzosowiska i coraz bardziej mi się tam zaczęło podobać. Wreszcie dojechałem do plaży, która zaskoczyła mnie swoim rozmiarem. Zaskoczyło mnie również, gdy zobaczyłem na niej znaki drogowe oraz samochody, które po niej jeździły. Gdybym wcześniej przeczytał coś o Rømø, to wiedziałbym, że tam się znajduje największa piaszczysta plaża Europy północnej, bardzo często odwiedzane przez turystów z Danii i Niemiec. Dopiero nadchodził wieczór i jeszcze mógłbym przejechać kilkadziesiąt kilometrów, jednak zdecydowałem się spędzić noc na wyspie. Chociaż Morze Północne bardziej kojarzy się z chłodem, to jednak woda była ciepła, a na plaży leżało mnóstwo wielkich muszli. Obejrzałem zachód słońca, samochody odjeżdżające z plaży, ciemniejące niebo i pojawiające się pierwsze gwiazdy. Na wyspie są tylko niewielkie miasteczka, więc prawie nic rozpraszało ciemności nocy.
Każdego roku w sierpniu na niebie pojawiają się Perseidy, które są fragmentami komety Swift-Tuttle. Moja noc na wyspie wypadała w przeddzień maksimum tego roju meteorów, więc całkiem dobre warunki, by je obserwować leżąc na plaży. Nie trzeba było długo patrzeć w rozgwieżdżone niebo, by dostrzec przelatujące meteory. Jeśli rzeczywiście spełniałyby marzenia, to w tej chwili pływałbym jachtem gdzieś w okolicach Madagaskaru.
Ranek na wybrzeżu był chłodny, ale gdy pokazało się słońce, szybko się ociepliło. Gdy opuściłem plażę musiałem oczyścić rower z piasku, bo chociaż zabezpieczyłem go folią i starałem się na niego uważać, to i tak był nim cały zasypany. Na wyspę prowadzi tylko jedna jedyna droga, więc wracając na Półwysep Jutlandzki jechałem tak samo jak wczoraj. Dzisiaj jednak przejazd groblą na ląd i późniejsza podróż po otwartym terenie w promieniach coraz mocniej przygrzewającego słońca okazała się bardzo męcząca. Zatrzymałem się na kilkudziesięciominutowy postój w cieniu niedużej stacji transformatorowej. Odpoczynek mi pomógł, bo dalsza droga nie sprawiała już problemów. Tego dnia wyjechałem z Danii.